CZY W POLSCE TRZEBA WSPIERAĆ INCICJATYWY MIESZKANIOWE, SKORO NIE MA NAJMNIEJSZEGO PROBLEMU Z NABYCIEM MIESZKAŃ? NOWE, GOTOWE MIESZKANIA STOJĄ I CZEKAJĄ.
Słusznie pan zauważył, że czekają te, które można kupić. Wyjaśniam już: dziś kupić to znaczy zadłużyć się na całe życie, z ogromnym bieżącym obciążeniem finansowym, często niepozwalającym normalnie funkcjonować. My chcemy, żeby mieszkania mógł nabywać każdy, nawet ten kto nie spełnia ustalonych przez banki norm kredytowych. Mieszkanie dziś to luksus, a ono musi być czymśzwyczajnym, normalnie dostępnym dla każdego, kto uczciwie pracuje i tak też żyje.
Na rynku są wolne mieszkania, ale tylko te, które są towarem handlowym. Nie ma tanich lokal- o komunalnych i czynszowych już nie wspomnę. Kogo stać, by pokryć całkowity koszt lokalu? Jak obliczyliśmy, może sobie na to pozwolić ok. 10% polskich rodzin, a reszta? Aż 80% społeczeństwa tylko czasami osiąga zdolność kredytową, pozostałe 10% nie będzie miało jej nigdy, ok 62% Polaków żyje z minimalnymi płacami. Wiele tysięcy rodzin żyje w lokalach o bardzo niskim standardzie, często na przysłowiowej kupie, czyli dzieląc go z rodziną czy przyjaciółmi. Obecnie ok. 2 miliony rodzin nie ma swojego mieszkania. A to też przekłada się na ilość zawieranych małżeństw, na przyrost naturalny. Pośrednio na wydajność pracy. Można też powiedzieć, że na rozwój gospodarczy, bo nowe mieszkanie to różnego rodzaju zakupy materiałów wykończeniowych, wyposażenie, zatrudnienie ekip, transport itd., czyli nakręcanie gospodarki.
ALE PRZECIEŻ NIGDY WŁASNE MIESZKANIE NIE BYŁO DOBREM OGÓLNIE DOSTĘPNYM.
Tak, ale były inne formy mieszkalnictwa dla biedniejszych, np. sławne czworaki, sklecone zdrewna chałupy czy też mieszkania robotnicze. Faktem jest,że kiedyś w jednej izbie mieszkało nawet kilka rodzin. Ale przecież dziś mamy
XXI wiek, czas światowej integracji. Nie możemy żądać, by ludzie gnieździli się w takich warunkach! To wstyd, że w centrum Europy na bruk wyrzuca się uczciwie pracujących ludzi tylko dlatego, że są niedostatecznie zamożni, by comiesięcznie płacić ogromne ilości pieniędzy za kilkadziesiąt metrów kwadratowych mieszkania. Bardzo dobrze, że ludzie odzyskują swoją własność, czyli kamienice czy wille. Ale dlaczego nie robi się nic lub robi za mało, by dotychczasowym lokatorom tych domów, często mieszkających tam kilkadziesiąt lat, zapewnić godne inne mieszkania?
JAK ZMIENIĆ TĘ SYTUACJĘ?
I dotykamy najważniejszego problemu, tj. działania i pracy nad zmianą tej sytuacji. Jest to zadanie dla nas wszystkich, każdego, kto w jakiś sposób zajmuje się mieszkalnictwem. Przede wszystkim dla samorządów'. One mają, zgodnie z Ustawą o samorządzie gminnym z 8 marca 1991 r., obowiązek zapewnienia ludziom mieszkań poprzez gminne budownictwo mieszkaniowa. Także Unia Europejska w ogłoszonej w' 2000 r. „Karcie Praw Podstawowych UE” zapewniła, że jednym z jej priorytetów jest zapewnienie godnej egzystencji wszystkim osobom, które nie mają dostatecznej ilości własnych środków finansowych. Ale pamiętajmy, że na zachodzie Europy, w krajach „starej” Unii, polityka mieszkaniowa od wielu lat jest elementem polityki gospodarczej i społecznej. Tam mieszkanie nie jest tylko towarem, ale też dobrem społecznym. Tam, poza komercją przeznaczoną dla bogatych, postawiono na budownictwo społeczne, w tym, w znacznej mierze i w różnej formie, na czynszowe. Inwestycje austriackie są wspierane przez państwo w 80%, a w Danii, Niemczech czy Holandii postawiono na TBS-y. Stworzono tam różne systemy finansowego wsparcia, np. kasy mieszkaniowe, za pomocą spółek czy też zwykłe państwowe. A u nas ciągle nic. Nie mamy prawdziwej polityki mieszkaniowej, od planów zagospodarowania przestrzennego poczynając, na złym prawie inwestycyjnym i masowym lekceważeniu problemu przez samorządy kończąc. To wreszcie trzeba zmienić, trzeba wziąć się do pracy. Dla mnie jest to problem naszej cywilizacyjnej etyki. I dlatego powstała fundacja, by coś zaproponować. Jeżeli dzięki naszym inicjatywom załatwimy promil problemu, to i tak będę zadowolony.
JAK ZAŁATWIĆ TO, CO INNYM SIĘ NIE UDAŁO?
Nie udało się dlatego, że nie bardzo chcieli lub nie mieli pomysłu. My, opierając się na doświadczeniach innych krajów, przygotowaliśmy Program Mieszkaniowy (PM). Polega on na budowaniu na gruncie gminnym lokali mieszkalnych finansowanych w połowie przez przyszłych mieszkańców i w połowie przez kredyty inwestycyjne. Jak obliczyliśmy, możliwe jest zasiedlanie mieszkań w cenie 1500-2000 zł/m2. Może brzmi to trochę zaskakująco, ale są to zupełnie realne kwoty. Finansowanie mieszkania składa się z trzech części. Pierwsza to wykup przez przyszłego lokatora obligacji mieszkaniowej z prawem użytkowania (potem symbolicznego wykupu/przejęcia po spłacie kredytu inwestycyjnego) lokalu mieszkalnego w okresie np. 15 lat (czyli lokator wykłada wkład własny niezbędny do uzyskania kredytu inwestycyjnego). Druga część to nieruchomość przekazana na cele mieszkaniowe przez gminę (czyli lokator nie ponosi kosztów' zakupu nieruchomości - działki budowlanej lub budynku do adaptacji). Trzecia część to kredyt inwestycyjny na brakującą część środków na zakończenie budowy. Taki podział ciężarów' inwestycyjnych oznacza, że jeśli budowa lokalu pod klucz (dobry standard komunalny) kosztuje ok. 3 000 zł/m2 (nie liczymy kosztów' nieruchomości i projektu wnoszonych przez gminę), a budowa będzie finansowana w połowie przez lokatora i w połowie przez kredyt, to koszt zasiedlenia lokalu wyniesie 1500 zł/m2. Oczywiście lokator będzie ponosić ciężar spłaty kredytu, lecz pieniądze te odzyska, przejmując lokal lub sprzedając następcy obligację mieszkaniowy.
CO DZIĘKI TEMU UZYSKAMY?
Bardzo dużo. Gminy na swoim terenie pozyskają now'e budynki, bez wykładania gminnych środków. Zwolniona zostanie część starszych, gorszego standardu, lokali komunalnych z przeznaczeniem dla najbardziej potrzebujących. Jest szansa na rozwiązanie potrzeb mieszkaniowych gmin pragnących pozyskiwać osoby szczególnie potrzebne na ich terenie, np. policjantów, nauczycieli, specjalistów, urzędników itp. Korzyści może być bardzo wiele. Chociaż zdajemy sobie sprawę z faktu, że w ten sposób nie załatwimy całości problemu, to z pewmością zmniejszymy go, łącznie z tym najbardziej wstydliwym, czyli wyrzucaniem ludzi na bruk!
CZY JEST ZAINTERESOWANIE TĄ INICJATYWĄ?
Wiem, że nie jest to proces szybki. Złożyliśmy nasze propozycje w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy i nie uzyskaliśmy poparcia, jakiego oczekiwaliśmy. W tej chwili trwają dodatkowe negocjacje. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Czujemy zainteresowanie także w innych regionach Polski, szczególnie tam, gdzie samorząd faktycznie chce coś u siebie zrobić. Jestem optymistą, zresztą zawsze nim byłem. Mamy też inne plany, przede wszystkim budowę domu samotnej matki, gdyż brakuje takich obiektów. Zbieramy na to pieniądze. Udało się nam zatrzymać kilka eksmisji, załatwić tę kwestię w sposób cywilizowany przez prawne działania, umieszczając tych ludzi w zasobach komunalnych. Problemem są bezrobocie i żebractwo, tego za czasów komuny nie było! Dziś stanowią one 7. grupę społeczną. Urzędnicy nie są zainteresowani, by tę sprawę załatwić. Myślą, że problem sam się rozwiąże, a nie ma takiej możliwości. Z tym staramy się walczyć właśnie przez propagowanie szans na własny lokal oraz przygotowywanie programów adaptacyjnych. One są aktualizowane w zależności od danej sytuacji.
Dziękuję za rozmowę.
ANDRZEJ KAZIMIERSKI
fot. A. Węglewska